Pamiętam taki mit – nimfa Dafne, niechętna zalotom Apollina, modli się o przemienienie jej w drzewo laurowe. W pewnym sensie to dość złośliwe posunięcie, bo to właśnie wawrzyn był rośliną poświęconą kochliwemu bóstwu. Więc z jednej strony mamy drzewo jako symbol niespełnionej miłości i dziewictwa, a z drugiej – wieniec i liście laurowe oznaczające nagrodę za wybitne osiągnięcia. Ale wawrzyn szlachetny już dawno wykroczył poza sferę sztuki, przyjmując też prozaiczną rolę niedrogiej przyprawy oraz leku, zaś jego właściwości pielęgnacyjne można ocenić stosując między innymi mydło Aleppo.
Listki laurowe nie bez powodu znalazły się wśród czołowych przypraw. Ich intensywny zapach i smak dopieszcza i uszlachetnia potrawy, ale główną ich zaletą jest wzmacnianie apetytu i ułatwianie trawienia dań z mięsa czy grzybów. Często natomiast zapominamy, jakim dobrodziejstwem dla naszych ciał jest ta roślina. Przede wszystkim łagodzi kaszel, bóle reumatyczne, opuchlizny, uśmierza ból po ukąszeniach os, pszczół czy oparzeniach pokrzywą, wspomaga krążenie, ściąga skórę, odkaża stany zapalne i drobne rany, ma właściwości antybiotyku. Można przyrządzić z nich napar do picia i przemywania, gotowane listki posłużą do okładów, płukanki do włosów, nalewki do nacierania, olejki do masażu. W aptekach, sklepach zielarskich i drogeriach znajdują się w sprzedaży gotowe oleje z liści i owoców tej rośliny, których zastosowanie jest praktycznie uniwersalne. Ciekawym wyborem jest również mydło Aleppo.
Oryginalne mydło Aleppo zwane też mydłem laurowym lub mydłem ghar („laur” po syryjsku) produkowane jest wyłącznie w Syrii i stamtąd rozprowadzane po świecie (obecnie ze względu na wojnę, rodzinne manufaktury rzemieślnicze przeniosły produkcję do innych sąsiednich krajów). Jego nazwa wywodzi się od największego miasta tego kraju. Stamtąd wywodzi się receptura i tam do dziś dzień produkuje się mydło stworzone na bazie oliwy z oliwek i oleju laurowego. Co ciekawe, nie wiadomo, jak daleko w czasie sięga zwyczaj wyrabiania tego produktu, lecz legendy podają, że używały go królowa Kleopatra oraz Zenobia, królowa Palmyry.
Tradycyjna metoda uzyskiwania tego mydła polegała na zmieszaniu oliwy z wodą morską
(jest ona źródłem sody kaustycznej, czyli wodorotlenku sodu, który konieczny jest do zajścia reakcji) w olbrzymiej kadzi, pod którą płonął ogień. Gotowanie zajmowało 3 dni (inne źródła mówią o kilkunastodniowym procesie podgrzewania i stygnięcia), aż do uzyskania bladozielonej, gęstej cieczy. Po tym czasie dodawano olej laurowy, a następnie wylewało się masę na płaską, wyłożoną nawoskowanym papierem powierzchnię. Gdy po około dniu mydło było już chłodne i stężało, rozcinano je na kostki i stemplowano symbolem producenta. Potem układano je w podziemnych salach i tam dojrzewało od 6 do 12 miesięcy. W tym czasie zewnętrzna jego warstwa zmieniała kolor na brązowawy (w środku pozostawało zielonkawe).
Współcześnie podczas produkcji mydła Aleppo wykorzystuje się też „zimną metodę”, która pozwala na dodawanie doń rozmaitych ziół i olejków eterycznych, których właściwości ulotniłyby się w przypadku tradycyjnej „gorącej metody”. Niemniej podstawowe mydła Aleppo to idealne połączenie oliwy z oliwek (sprowadzanej z całego syryjskiego regionu Levant) oraz oleju laurowego. Nie zawierają one – poza sodą kaustyczną – żadnych związków chemicznych, barwników, zapachów czy konserwantów, a ich pH jest neutralne. Z powodzeniem mogą wypróbować je osoby, które uczulają zwykłe kosmetyki. Można też stosować je u niemowląt.
Mydło Aleppo sprzedawane jest przeważnie w dużych, trochę topornych kostkach (fakt, że w wielu przypadkach było ono cięte ręcznie, budzi sentyment). Do jego zapachu trzeba się przyzwyczaić, ale jest to cena za skuteczność i naturalność. (Osobiście, mój ulubiony rodzaj mydła). W naszym sklepie znajdą Państwo ich szeroki wybór.