Domowy Peeling – to takie łatwe. Tworząc podstawową wersję domowego peelingu wystarczy cukier lub sól i nierafinowany olej.
Nasza skóra ma naturalny sposób na pozbycie się martwych komórek: jej górna warstwa po prostu złuszcza się. Niemniej czasem temperatura otoczenia, mróz, wiatr, słońce, tarcie ubrań, a nade wszystko woda i kosmetyki nadmiernie wysuszają ją, a co za tym idzie – komórki rogowacieją, sprawiając, że skóra jest szorstka (a nawet swędzi), zaś jej pory zatykają się, prowadząc nieraz do powstawania zaskórników. Wtedy konieczne jest użycie peelingu, a po jego zastosowaniu – intensywne nawilżenie.
W sprzedaży dostępnych jest mnóstwo peelingów: o różnym składzie (bardziej lub mniej naturalnym), w rozmaitych wariantach zapachów i barw. Są dosyć niedrogie i wydajne, choć ich działanie nieraz pozostawia wiele do życzenia. No i ich użytkownicy często skarżą się na nadmierne wysuszanie skóry. Można jednak uzyskać 2w1 (równoczesne peelingowanie i nawilżanie) i to posłując się składnikami dostępnymi w domu: dowolnym olejem oraz cukrem bądź solą. To wersja podstawowa, niewymagająca żadnych czynności ani specjalistycznych naczyń. Dobór oleju również zależy od tego, co akurat mamy pod ręką. Jeśli zaopatrzyliśmy się w coś ekstra, to koniecznie wykorzystajmy to jako bazę lub składnik peelingu. Gdy zaś nie mamy nic takiego, to wystarczy oliwa z oliwek (bogactwo witaminy E), olej z pestek winogron (komedogenność równa 0) albo nawet jakiś pospolity olej kuchenny (o dziwo, nawet olej rzepakowy ma zaskakująco dobry skład). Możemy również poeksperymentować z dodatkami innych olejów i olejków zapachowych.
Tworząc podstawową wersję domowego peelingu, po prostu przesypujemy cukier lub sól do naczynia i zalewamy olejem prosto z opakowania (oleju może być ciut więcej, wtedy wygodniej się rozprowadza). Sól bądź cukier będą w tym przypadku substancjami, które będą miały właściwości złuszczające. Myjemy ciało, nakładamy peeling, masując skórę okrężnymi ruchami, szczególnie uważnie skupiając się na łokciach, kolanach i stopach (jeśli mamy szorstką skórę), łydkach (gdy męczą nas wrosty i zapalenie mieszków włosowych) oraz udach i pośladkach (jeżeli walczymy z cellulitem). Następnie spłukujemy ciało. Taki zabieg nie wymaga od nas również żadnych specjalnych czynności po zakończeniu peelingowania: ot niezbyt energicznie wycieramy kropelki wody ręcznikiem. Zwykle po peelingu musimy dobrze nawilżyć skórę. Nie tym razem: zawarte w olejach kwasy tłuszczowe otaczają skórę warstewką ochronną, zapobiegając nadmiernej utracie wilgoci. Czynność powtarzajmy dwa razy w tygodniu, a skóra pozostanie miękka i gładka.
Każdy z wariantów peelingu na bazie oleju ma swoich zwolenników. Jeśli nie ma przeciwwskazań, można z powodzeniem stosować oba naprzemiennie.
Peeling cukrowy jest subtelniejszy: delikatnie złuszcza i mocno nawilża skórę, więc mogą zdecydować się nań osoby o cerze wrażliwej, trądzikowej (tu trzeba zwrócić uwagę na niekomedogenny olej), uszkodzonej.
Peeling solny to nie tylko złuszczanie i nawilżanie, lecz również oczyszczanie z toksyn wierzchnich warstw naskórka. Wnika głębiej, pozwalając przy okazji na przyswojenie pewnych substancji mineralnych zawartych w soli (np. soli himalajskiej czy z Morza Martwego). Poprawia się też krążenie masowanych powierzchni. Dobrze zadziała przed opalaniem albo depilacją pastą cukrową. Jednakże nie wolno go nakładać na skórę uszkodzoną czy wrażliwą.
Wiele osób uważa, że mężczyzna do higieny potrzebuje jedynie kostki szarego mydła, a już peeling to już szczyt metroseksualności. A przecież również oni cierpią z powodu przesuszania skóry, zwłaszcza w okresie zimowym oraz w trakcie upałów. Peeling z oleju jest kosmetykiem uniwersalnym, który za jednym użyciem pomoże uregulować zewnętrzną warstwę skóry: równocześnie nawilży ją i będzie zapobiegać nadmiernemu przesuszaniu. Różnicy nie da się przeoczyć.
Już wkrótce kilka inspiracji i receptury na peeling solny i cukrowy, bo jeśli coś jest dobre, nie znaczy wcale, że nie da się tego ulepszyć.